środa, 24 września 2014

Gdzieś w dalekiej przyszłosci...

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce,  stał dom. W domu salon, a w salonie stół. Stał on tam bardzo długo i można by stwierdzić, że był bezwartościowym przedmiotem w tym pomieszczeniu. A jednak... wiązał ze sobą niebywałą historię. Kiedyś pewien chłopiec zrobił ten stół, a pod nim mały schowek. Ukrył tam bardzo starannie książkę i wyciągał każdej nocy, a bladym świtem chował. Pewnego dnia stół trafił w ręce Niemców i tak przetrwał do dziś czasy. Nikt nigdy nie dowiedział się o skrytce do pewnego rodzinnego obiadu kiedy stół rozkładano tak aby zmieściła się przy nim większa ilość osób. Wtedy skrytka przez przypadek się otworzyła i wypadła z niej książka. Książka, która kiedyś była zakazana...
Taki mały wstęp ponieważ obchodzimy tydzień książek zakazanych. Są to książki,  którym przypięto łatkę niepoprawności politycznej, obyczajowej...
Pod spodem praca, która zajęła właściwie 4 miejsce na 100 prac w konkursie: "Wakacyjna Przygoda"  
Miał to być zwykły obóz… Zastanówmy się przez chwilę co rozumiem pod pojęciem „zwykły”? Las, warty w nocy, zabawa, nauka? Tak to miało wyglądać. Niespodziewanie do kanonu tych słów wkradła się też miłość… uczucie, dreszcz emocji… A wszystko zaczęło się tak:
Pojechałam na obóz harcerski jak w zeszłym roku do bazy obozowej naszego hufca. Nic nowego, stare obozowisko, brama wartownicza, nawet ten sam namiot od zeszłego roku… Zawsze uważałam, że to co się nigdy nie zmienia i nie zmieni jest najlepsze… To zostaje w pamięci i nie chce być zapomnianym… Stąd też i w tym roku ten sam plan na wakacje, to samo miejsce… tylko ludzie się zmieniają. Ja natomiast pozostaję ciągle taka sama… tak mi się przynajmniej wydawało do tego lata… Jak to zwykle bywa zawsze na takim obozie znajdą się grupy ludzi, których wręcz „pokochasz” i na pewno nie będziesz chciała mieć z nimi, podkreślam NIC WSPÓLNEGO najlepiej przez cały obóz… W takiej właśnie grupie był Aleksy. Osoba, której ego było większe nawet niż on sam (a był naprawdę wysoki i silny), samolubny zgrywus, który nie widział nic innego poza czubkiem swojego własnego nosa. Nie można by uwierzyć, że jego siostra Kasia była moją najlepszą przyjaciółką i dzieliła ze mną jeden z dwuosobowych namiotów.
-Co tam skarbie?
-Ach Aleksy!- krzyknęłam sarkastycznie gdy wszedł do naszego namiotu.- jakże się za Tobą stęskniłam, teraz wyjdź!
-Aga wyluzuj, co ty taka niemiła?- powiedziała Kaśka- Co Cię sprowadza braciszku do naszego namiotu?
-Przyszedłem z nowiną do jaśnie pani Agnieszki- nienawidziłam gdy zachowywał się jak prymitywny człowiek.- Nasza Milady Kamila( chodziło mu o naszą drużynową) zadecydowała, że będziemy mieć wartę w nocy razem.
-Co?!- wrzasnęłam
-To co słyszałaś. Kaśka ma z Hubertem. Och no przestań, jesteśmy duzi, będzie fajnie.
-Ja mam mieć wartę z Tobą?! Chyba oszalałeś! Nie zgadzam się!
-Nie masz wyboru, przykro mi…
-Aga on ma rację- wtrąciła się Kaśka- Druhna nie zmieni swojej decyzji dobrze o tym wiesz.
-Jakoś będę musiała to przeżyć…
Cały dzień myślałam tylko o tej przeklętej warcie… Jak ja to zniosę? Chyba się tam pozabijamy… Kiedy nadszedł wieczór stawiłam się u naszej drużynowej.
-O ! Jak miło jesteście! Wasza warta zaczyna się od teraz. Tutaj są latarki i plakietki jeżeli zatrzymała by was warta drugiego pod obozowiska. Co godzinę jedno z was robi obchód wokół, a drugie pilnuje bramy. Uważajcie na flagi, któremuś z podobozów może przyjść do głowy głupi pomysł skradzenia ich. To chyba tyle. O 2 nad ranem budzicie następną zmianę. Powodzenia! -to mówiąc weszła do swojego namiotu.
Brama była tak właściwie stanowiskiem warty. Bardzo wysoka, po to aby szybko zauważyć czy ktoś nie zakrada się do podobozu. Na noc zamykano bramę i otwierano nazajutrz o 7 aby druh grający na trąbce mógł wszystkich obudzić . Na górze, nad bramą znajdował się tak zwany przez nas „taras”. Wchodziło się na niego po drabinie i stamtąd obserwowało okolice.
-Super- powiedziałam sarkastycznie wspinając się na górę.
-Będzie dobrze zobaczysz- powiedział Aleksy.
-Pff akurat…- odpowiedziałam z sarkazmem w głosie.
-Ojj no nie złość się na mnie. Może to los daje nam szansę żebyśmy się pogodzili?- podał mi rękę abym mogła wejść.
-Może, ale ja najwyraźniej nie przyjmuję tej szansy od losu.- odrzuciłam jego propozycję i o własnych silach wdrapałam się na górę.
-Za co ty mnie tak właściwie nie lubisz?
-Za wszystko- odwróciłam się i spojrzałam mu prosto w oczy- Gdybym wiedziała, że pojedziesz w życiu by mnie tu nie było!
-Aga o co Ci chodzi?! Co ja takiego zrobiłem?!
-Wszystko co tylko mogłeś!
-Czyli co?!
-Zachowujesz się jak jakiś Idiota! I wiesz co? Te Twoje żarty wcale nie są śmieszne!- po policzkach zaczynały mi już płynąć łzy.
-Aga ja…- przysunął się do mnie bliżej.
-Nic nie mów. Po prostu przeżyjmy jakoś tą wartę i nie odzywajmy się do siebie nigdy więcej…
-Agnieszka, ale…
-Idź na obchód, ja poczekam…
Aleksy zszedł na dół, a ja otworzyłam z góry bramę aby go wypuścić. Po 10 minutach usłyszałam kroki, od razu pomyślałam więc, że to idzie Aleksy. Nagle jednak ktoś zasłonił mi oczy i usta. „Co jest?!”- pomyślałam. Byłam wystraszona. Nie mogłam krzyczeć. Bałam się. Ktoś wziął mnie na ręce, a ja zaczęłam się szarpać. Zniósł mnie na dół i związał. Nie wiedziałam co się dzieje. Znowu ktoś mnie podniósł i zaczął nieść. Usłyszałam krzyk. „O Boże Aleksy…!”- byłam przerażona. Nagle usłyszałam dwa głosy.
-Mam dziewczynę, gdzie chłopak?
-Już w podobozie.
Aha… No tak nie zamknęłam bramy… Ale gdzie Aleksy?! Co się stanie?! Co z nim zrobią?!
-Zabierz dziewczynę i rozwiąż ją w podobozie, ja zwinę jeszcze flagę.
Ktoś znowu mnie podniósł i zaczęliśmy się oddalać. W końcu jednak ktoś postawił mnie na Ziemię i odwiązał chustę z oczu i ust.
-Łajdacy! Pomocy! Ratunku!
-Cicho!- krzyknęła stojąca przede mną harcerka z Watry- Za dobre sprawowanie wypuścimy was rano.
-Nas?! Gdzie jest Aleksy?
-Tu jestem Aga- zobaczyłam go w rogu pokoju.
-Teraz siadaj i macie być cicho do rana.- wyszła zamykając drzwi od pokoju.
-Aga dlaczego nie zamknęłaś bramy?! Dlaczego nie zaczęłaś krzyczeć gdy usłyszałaś kroki?
-Myślałam, że to ty… Przepraszam… Musimy stąd uciec i obudzić wszystkich. Teraz podobóz jest bezbronny, a Watra raczej nie skończy na kradnięciu flag…
-Tylko jak, na korytarzu jest pewnie warta i musimy się jakoś rozwiązać…
-W tylnej kieszeni mam nożyk, dasz radę go dosięgnąć?- przysunęłam się bliżej.
-Mam!
Po chwili byliśmy już rozwiązani.
-Słuchaj, tam jest okno, dasz radę mnie podsadzić?
Nachylił się, a ja weszłam mu na barana. Tak jak myślałam okno nie było zamykane na klucz. Sprawnie je otworzyłam i zbadałam teren.
-Czysto, wszyscy śpią, a warta będzie miała obchód – spojrzałam na zegarek gdyż wszystkie podobozy miały obchody o pełnych godzinach- za jakieś 15 minut.
-Za 20 zobaczą, że nas nie ma.
Mieliśmy więc 20 minut żeby wyjść niezauważeni przez okno i jakoś wydostać się z podobozu Watry. Weszłam na parapet i wyszłam przez okno.
-Szybciej nie mamy czasu- poganiałam Aleksego.
Znaleźliśmy się na zapleczu budynku gospodarczego.
-Jeżeli dobrze się orientuję to po prawej są namioty, a po lewej prysznice więc na wprost…
-Jest brama.
-Nie możemy wyjść tamtędy, na pewno warta jeszcze tam siedzi, musimy znaleźć inne wyjście.
-Zastanówmy się… Teren jest ogrodzony więc jedyne drugie wyjście to wyjście na plażę nad jeziorem. Szybko biegasz?
-Nie wiem dlaczego?
-Bo jeśli wyjdziemy tyłem to musimy okrążyć podobóz, bo koło namiotów przejścia nie będzie. Później przejść plażę i najbezpieczniej wrócić górką i wejść drugim wejściem do podobozu.
-Za mało czasu Aleksy. Mamy 10 minut. Jak się zorientują, że nas nie ma to od razu część wyjdzie bramą nas szukać, a część od strony plaży. Złapią nas szybciej niż tego oczekujemy.
-Chyba, że jedno z nas odwróci ich uwagę…
-Wtedy drugie ma jakieś 5 minut żeby dobiec do podobozu i ich ostrzec.
-Nie ma czasu idziemy zejściem na plażę.
Pobiegliśmy więc w stronę plaży i gdy byliśmy mniej więcej w połowie dróżki do podobozu, kilkanaście metrów przed górką zapaliły się światła w całym podobozie.
-Zorientowali się szybciej niż myśleliśmy- powiedział Aleksy.
Biegliśmy ile sił w nogach. Dotarliśmy do górki i nagle Aleksy się przewrócił.
-Aga biegnij! Ja odwrócę ich uwagę!
-Nie zostawię Cię!- za nami słychać było dyszenie i kroki co oznaczało, że są kilka metrów dalej.
-Biegnij! Już!
Nie pobiegłam. Nie zostawiłam go. Nie wiem dlaczego ,ale nie pobiegłam. Odciągnęłam nas dwoje na bok. Ukryliśmy się miedzy drzewami i krzewami. Było ciemno więc przy odrobinie szczęścia nas nie zauważą i nie zauważyli.
-Chodź- powiedział Aleksy i pociągnął mnie w kierunku łąki.
-Ale…
Coś wydawało mi się dziwne w tej całej sytuacji. Powinniśmy wrócić i ostrzec wszystkich, a tymczasem szliśmy w kierunku łąki… Z oddali zobaczyłam migoczące światełka. Siedzieli tam wszyscy harcerze również przedstawiciele Watry.
-Wszystko ukartowaliście!- powiedziałam gdy dotarliśmy na miejsce.
-Druhno Agnieszko, wykazałaś się niebywałą odwagą i sprytem. Wiesz na czym polega braterstwo i chęć niesienia pomocy innym. Zasłużyłaś na to aby złożyć swoje przyrzeczenie. – powiedziała drużynowa.
-Ale jak przecież nie zamknęłam bramy?
-Zamknęłaś- odezwał się za moimi plecami Aleksy- tylko ja ją otworzyłem i ich wpuściłem. Okno też było specjalnie otwarte, w kieszeni na wypadek gdybyś nie miała noża miałem swój, światła w pod obozie też zapaliły się na czas, a wywaliłem się na potrzeby tego przedstawienia.
I tak właśnie złożyłam przyrzeczenie. Stało się to w noc mojej pierwszej warty na obozie w Jeleńcu. Strasznie miło to wspominam. Po przyrzeczeniu kiedy wszyscy śpiewali przy świeczkowisku podszedł do mnie Aleksy i odeszliśmy na chwilę na bok.
-Chcę Ci podziękować za to, że mnie uratowałaś, mimo, że wtedy na tarasie nie dałaś mi dokończyć, bo Aga ja nie chciałem być dla Ciebie taki nie miły. Po prostu…- popatrzył mi głęboko w oczy i zbliżył się do mnie- Agnieszka ty mi się bardzo podobasz wiesz? Jestem w Tobie zakochany od dłuższego czasu. Nie wiedziałem jak Ci to powiedzieć.
-Nie mów już nic tylko mnie pocałuj wariacie!- odpowiedziałam i mnie pocałował.
I tak właśnie wróciłam z obozu cięższa o wspomnienia, które pozostaną na zawsze. Przeżyłam fantastyczną przygodę , a moja wakacyjna miłość trwa do dziś, a to już 4 lata. Jestem pełnoprawnie harcerką, dziś ze stopniem samarytanki, mam wspaniałego chłopaka i jestem szczęśliwa. Jednak warto czasem coś zmienić w swoim życiu. Ten obóz obrócił moje o 180o. Czasem warto się też przekonać, że ludzie naprawdę się zmieniają. Dziś twój największy wróg, jutro najlepszy przyjaciel, po prostu trzeba dać im szansę. A i najważniejsze! Jeżeli kiedykolwiek pojedziecie na obóz harcerski, to koniecznie zamykajcie bramę wartowniczą Bo jeszcze was porwą nie wiadomo kiedy i gdzie:p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz